Mama Gada idzie na łatwiznę

środa, 22 listopada 2017

Gady plany rozrodcze

Gada opowiada, jak to będzie, jak będzie miała dzidziusia w brzuszku.
"To ile będziesz miała dzieci?" - pytam.
"Dużo. Chyba szesnaście!"
Zaskoczona jej rozmachem pytam, jak nazwie tę liczną gromadę?
"Michałek (stryjek powinien być zadowolony), Ola, Oliwia, Olek i Olaf (jak ona ich rozróżni?), Adam (dziadek! Ale on nie lubi swojego imienia ;) ), Anna i Elsa (bajki nie widziała). Połowa nazwana. Jak pójdzie do przedszkola wybierze imiona dla reszty ;)
"A kto będzie ich tatusiem?"
"Tatuś przecież!"
Tłumaczę, że tatuś, nie może być tatusiem jej dzieci i musi innego znaleźć.
"Mamusiu, ale inni tatusiowie są zajęci!"
Podpowiadam, że może wybierze jakiegoś chłopca w zbliżonym wieku.
Zabiła mnie odpowiedzią: "Mamusiu, oni są za mali, żeby być tatusiami!"

wtorek, 24 października 2017

Hajnidka urosła

Hajnidka ma już prawie 3.5 roku, więc od dawna nie jest high need baby. Teraz jest high need toddler.
Przespane noce wciąż stanowią dla nas wyjątek. A Gada sypia po 9-10 godzin na dobę, pozostały czas biega. 
Biega, bo nadal nie umie chodzić. Ani siedzieć na tyłku ;)
Dalej je byle jak, ale jednak ciut lepiej. W tej chwili zjada już nie trzy produkty na krzyż, a z dziesięć. Waży już ok. 13 kg ;)
Jest bardzo empatyczna.
Bardzo emocjonalna.
Uparta, konsekwentna. Wytrwała.
Najlepsza.

środa, 20 września 2017

Chemioterapia jest jak ciąża.

Chemioterapia jest jak ciąża i jak zauważyła jedna z moich czytelniczek to logiczne - wszakże obydwie dają życie.
Na początku miałam cztery cykle czerwonej chemii co dwa tygodnie. I przez te dwa miesiące, zupełnie jak w pierwszym trymestrze ciąży, czułam się jak zawieszona między życiem a śmiercią. I podobnie jak w ciąży, na początku nic nie było po mnie widać, ale to się szybko zmieniło. Pierwszy wlew miałam 16 czerwca, natomiast w nocy z 8 na 9 lipca Gadzi Tata zgolił mi resztę włosów ;)
Brwi i rzęsy, chociaż mocno przerzedzone, ocalały. Włosy też już odrastają. Te na nogach, wbrew moim życzeniom, niestety również ;)
Na czerwonej chemii miałam wspaniałe paznokcie, pierwszy raz w życiu! 
A potem nastały taksany i już właściwie paznokci nie mam ;( Jestem po piątym z dwunastu wlewów i udaję, że nie jestem na chorobowym, tylko na wychowawczym ;)
Na taksanach prawie nie boli i nie męczy, więc mogę być mamą, której moja Gada była przez całe lato pozbawiona. Od początku września Gada nie chodzi już do swojego żłoba, tylko jest w domu ze mną i babciami.
Malujemy, gotujemy, bałaganimy. Czytamy, śpiewamy, tańczymy.
Przytulamy się. Gadusia twierdzi, że to ja jestem jej dzidziusiem i mnie pielęgnuje.
Chorobę po mnie widać, bo peruki nadal nie noszę. Ale tak jak w ciąży mało kto w kolejce dostrzegał wielki brzuch, tak teraz rzadko ktoś zauważa łysą głowę. I tu zapytanie: droga pani, która tydzień temu wepchnęłaś się przede mną w kolejkę w laboratorium, twierdząc, że ty tylko po wyniki, a potem kwitłaś tam 10 minut - rzeczywiście chcesz być na moim miejscu?

Po kilku tygodniach z nową fryzurą postanowiłam się odważyć i dokonać coming out na swoim fejsbuczku. Okrutnie się bałam reakcji na moją łysość, ale wierzę, że wyzdrowieję i chcę pokazać, że chemia nie zabija. 
Dostałam mnóstwo słów wsparcia: odezwali się znajomi sprzed lat, w tym kolega, który kilka lat temu wygrał z rakiem płuc.
Odezwało się nawet biuro poselskie...

Tylko jednego się wstydzę: na chemii wszyscy chudną, a ja TYJĘ!


piątek, 8 września 2017

Ogrom pomocy

Najwyższa pora, aby napisać o pomocy, której udzielają nam nasi najbliżsi.
Nasi rodzice, którzy od kilku miesięcy (tak, to już miesiące) wymieniają się opieką nad Gadusią, kiedy ja jeżdżę do szpitala lub odpoczywam w domu. Mama, teść i mój brat kursują ze mną do Krakowa, kiedy nie może tego robić Najlepszy z Mężów (strasznie mu to ciąży).
Chrzestna Gadusi poświęca jej masę czasu, mimo że ma na stanie niemowlaka i stara się jeszcze pracować.
Pomocą służą nam ciocie męża, które zaopatrują nas w eko specjały, a jedna z nich przez dwa miesiące była uwiązana przeze mnie z powodu zastrzyków, które mi aplikowała codziennie o stałej porze.
Najbliżsi to nie tylko rodzina, ale i przyjaciele, którzy starają się zapewniać naszej córeczce atrakcje i tworzyć jej poczucie normalności, a mnie zawsze służą ramieniem, gdy mam potrzebę popłakać.
To panie opiekunki ze żłobka, które były przy Gadusi, kiedy ona tego najbardziej potrzebowała.
Bez Was wszystkich to całe leczenie nie miałoby szansy powodzenia. Skazana byłabym na szpital powiatowy, który niestety nie był w stanie zaoferować mi tego, co znalazłam w Krakowie.
Teraz byle do przodu - jak dobrze pójdzie, to za chwilę podłączą mi domestosa. Ósmego. Z szesnastu.
Przywiózł mnie brat, z Gadusią są moi rodzice, a mimo wczesnej pory smsów od przyjaciół było już kilka.
Dziękuję!


wtorek, 1 sierpnia 2017

Gdzie w tym wszystkim Gadusia?

Gadusi przyszło się zmierzyć z problemem, z którym trzyletnie dziecko nie powinno się mierzyć. Chciałam, żeby cała akcja pt. "Matka pozbywa się raka" odbyła się w sposób możliwie najmniej odczuwalny, ale tak się nie da. Niestety.
Zaraz po diagnozie kupiłam dwie książki terapeutyczne dla dzieci, które dotyczą naszego problemu - raka w rodzinie. Gada obydwie przejrzała i wyrzuciła, a książki kocha. Tych nie chce.
Również w dniu potwierdzenia diagnozy zadzwoniłam do koleżanki z dzieciństwa, obecnie jednej z ulubionych opiekunek żłobkowych mojego Loczka. Dziewczyny otoczyły Gadę cudowną opieką i odpowiadały jej na nurtujące pytania. Płakałam, jak Gadka w aucie opowiadała mi, że pani Gabrysia mówiła, żeby się nie martwiła, bo w szpitalu są lekarze i pomogą mamie.  Dziękuję. Gadziuni to było potrzebne :)
Nie chciałam peruki, ale ze względu na małą zdecydowaliśmy się ją kupić, bo ewidentnie miała problem z zaakceptowaniem faktu, że ja będę łysa. W paruce widziała mnie dwukrotnie, częściej w chustce. W końcu weszła mi do łazienki, jak byłam już łysiuteńka i ... Zaakceptowała. Po domu chodzę łysa, do ludzi w chustce. W peruce czuję się bardziej chora. 
Wieczorami prosi: Mamusiu, przytul mnie, ale załóż czapkę, żeby mnie nie ukłuć włoskami ;)
Siemioletniemu sąsiadowi, na pytanie dlaczego noszę chustkę, jak stara babcia, odpowiedziała, że czasem chorzy noszą chustki. Kilka dni temu zaś, na zagajenie znajomej babci, że mama pewnie w pracy odparła, że jej mama ma raka i kłujące włoski i pojechała do szpitala na zastrzyk.
Bywa jednak, że ta łysa głowa ją prowokuje. To jest znak, że ja jestem chora i ona tego nie lubi. I mnie bije w głowę. I tłumaczymy, że nie wolno. A po jakimś czasie znów bije.
Mnie puszczają nerwy (w łysy łeb boli) i krzyczę. Potem czasem obie płaczemy...
Jak jestem na chemii, Gada jest na wakacjach! Wakacje polegają na nocowaniu u babci. Kiciula nie wie, że ja zawsze wracam tego samego dnia, bo wtedy nie zgodziłaby się zostać na noc, ale nest jej tam dobrze. Ostatnio nawet oświadczyła tatusiowi, który nie chciał spełnić jej żądania (chciała chodzić brudna), że przeprowadzi się do babci Iry.
Zawsze, jak po kilku dniach od domestosa (5-7 dni) mija mi słabość i zaczynam funkcjonować, na jej buzi pojawia się ogromny uśmiech. Zawsze wtedy pyta, czy już jestem zdrowa i czy może mi poskakać na brzuchu ;)
Zawsze wtedy staramy się spędzić jakoś produktywnie czas w trójkę i udawać, że wszystko jest dobrze.

poniedziałek, 31 lipca 2017

Nie jestem silna

Nie jestem silna, chociaż staram się tę siłę z siebie wykrzesać. Przychodzą jednak momenty totalnego załamania, kiedy uświadamiam sobie, że chociaż za mną już półtora miesiąca domestosa, to przede mną kolejne trzy. I od następnego cyklu tankowanie co tydzień. I ten ból, ta słabość, ta bezsilność. Ta moja bezużyteczność.
I kiedy wydaje się, że już dochodzę do siebie i zaczynam funkcjonować nastaje wieczór, a wieczór to pora zastrzyku, który odbiera mi wszelkie siły.
Czasem mam wrażenie, że byłoby im łatwiej beze mnie. Chciałam, żeby Gaduchna nie odczuła mojej choroby, ale tak się nie da. W nocy już mnie nie woła. Wie, że pewnie i tak nie przyjdę. Woła tatę...
Moja córeczka nie może na mnie liczyć :(
Beze mnie byłoby im łatwiej. Teraz wszystko kręci się wokół mojego leczenia, a beze mnie mogliby sobie wszystko poukładać od nowa. Gada miałaby 100% uwagi Tatusia i Dziadków. Mogłaby pojechać na wakacje, o których słyszała od innych dzieci w żłobku.
Mogłaby kiedyś mieć siostrzyczkę, o którą mnie prosi, a ja nie mogę jej dać ;(

sobota, 29 lipca 2017

Gada ma swoją komnatę!

Postawiliśmy sobie z Gadzim Tatą cel: moja choroba nie będzie rządziła naszym życiem. Na to lato zaplanowaliśmy kilka zmian w naszym mieszkaniu i to robimy. Między domestosami ;)
29 czerwca br. Gada po raz pierwszy nocowała sama w pokoju! Tego dnia przywieźli nam nowy narożnik, który szybko zmontowaliśmy w drugim pokoju, a w dotychczasowej sypialni zrobiliśmy pierwsze szybkie przemeblowanie, żeby mała dziewczynka miała poczucie, że jest u siebie. Po trochę zmieniamy cały czas i wreszcie za kilka dni, jak dojdę do siebie po wczorajszej chemii, pokój będziemy malować i zmieniać żyrandol. Nowy dywan powinien przyjść na początku tygodnia.
Gada swoją komnatę polubiła. Rano przychodzi do nas czasem dopiero koło 7.00, bo wcześniej siedzi przy swoim biurku i rysuje, lepi, wycina. 
Dojrzała do tego. A ja się lepiej wysypiam - nikt mnie nie kopie, a z racji mojej choroby nad ranem do panienki zwykle wstaje tata ;)

czwartek, 27 lipca 2017

Powiedziała :)

Dawno mnie nie było, a ponieważ już późno, a jutro jadę na domestosa i przez tydzień będę zdychać, kilka wypowiedzi Gadomiły:

1. "Tato, chodź!" - powiedziała i chwytając go za rękę poprowadziła do ogrodzenia. Wskazując las oświadczyła: "Patrz tato. Tam mieszkają Ludzie z Zarośli."

2. "Poczekajcie, jeszcze muszę się pożegnać z duchami!
Pa pa duchy. Boję się was, ale nie istniejecie!"

3. "Mamusiu, znudził mi (się) mój brązowy kolor włosów. Zafarbujmy na czerwony, mój kolor ulubiony. Tylko nie wiem, w którym sklepie kupuje się farbkę?"

4. "Kocie, kocie, wracaj!"
Za oddalającą się Kotką: "Skoro nie chce wracać, to ja będę kotem. Miau miau miau."

5. Zziajane Uciekadło wpada do pokoju.
"Skąd masz te uszczelki?"
"Ukradłam tatusiowi."
"Tatuś o tym wie?"
"Tak, widział."
"I coś mówił?"
"Tak, tatuś mówił, żebym mu nie kradła uszczelek."


6. "Tato, mógłbyś zostać w domu, bo jadłeś pizzę i nie pachniesz dobrze?"

7. "Mamo, dziś jem tylko galaretki owocowe. Wszystkie zjem. I będę duża, okrąglutka!"

8. Boże Ciało, dziecko poszło sypać kwiatki: "Mamo, tu mieszka ten król, który to śpiewa!"
"Nie król, tylko ksiądz."
"Ten KSIĄŻE, który śpiewa!"


9. "Tatusiu! Mamusia jest chora i nie może robić swoich rzeczy. Teraz ja będę mamusią i wypiorę swoją bluzkę i będę gotować. Będziemy też mamusi opiekunami i będziemy o nią dbać, a ona będzie sobie leżeć."

10.  Dziadek montuje nową trampolinę. Czyta pierwsze zdanie instrukcji: "Montaż produktu musi być wykonany przez dwie sprawne fizycznie osoby dorosłe."
Gadka: "Dziadku, ja jestem tą drugą osobą!"

11. Gadka: "Tatusiu, pomóż mi otworzyć szafkę z kosmetykami do malowania, bo chcę być mamusią!"
 Tatuś: "Nie teraz; mama się źle czuje, a ja ci nie pomogę, bo nie jestem kobietą i się nie maluję."
G: "Tatusiu! Małe dziewczynki i duże panie to wszystko są kobiety. One się wszystkie malują. Jestem małą dziewczynką, czyli małą kobietą i umiem się malować sama. Otwórz mi szafkę i będę się malować!"

12. Tata tłumaczy Gadzie, że miałam usuwanego zęba i teraz mnie boli i leci krew.
"Lubię jak ktoś tak ma!"

 13. "Mamo, kupiłam sobie ciastolinę."
Ja: "Kto zapłacił?"
G: "Ja!"
Ja: "Skąd miałaś pieniądze?"
G: "Tata mi dał! Jutro sobie kupię zestaw kucharza. Tata mi da pieniądze. Albo pozwolę jemu zapłacić!"

14. Rozmawiamy o tym, że Gada strasznie wcześnie wstała. Młoda wtrąciła do rozmowy swoje trzy grosze: "Tato, co ty, to nie było rano! No wiesz, to była noc".

15. Tatuś: "Dlaczego płakałaś dzisiaj rano w przedszkolu?"
Gada: "Bo chciałam wziąć urlop, ale pani powiedziała, że nie ma urlopów".

16. "Gadusiu, teraz będę gotować obiad. Pomożesz mi?"
G: "Ale ja nie jestem kucharką, tak jak ty! Jestem małą dziewczynką, ale no dobrze, pomogę ci, chociaż NIE JESTEM KUCHARKĄ!"

17. "Błeeee, dałaś tu witamin! Nie lubię witamin! Zabierz te witaminy! Nie będę tego pić! Nie kupuj więcej witamin!"

18. Tatuś pokazuje Gadzie widok za oknem: "Patrz, bażant!"
G.: "Tato, to nie jest bażant, tylko zwykła kurka!"
Tata: "Bażant! Popatrz, ma zielony łeb i długi ogon."
G: "Tato, to jest zwykła kurka, tylko z długim ogonem!"

 

czwartek, 22 czerwca 2017

Domestos w żyłach matki

W piątek zatankowałam domestosa po raz pierwszy. Zaczynając od 16 czerwca, tzw. "czerwoną chemię będę dostawać w czterech cyklach co dwa tygodnie, a następnie przez 12 cykli cotygodniowe taksany.
Czerwona chemia mnie wydepiluje. Na nogach w sumie mogłyby włosy nie odrastać. Brak brwi i rzęs mnie przeraża, bo mam ciemną oprawę oczu i jestem przyzwyczajona, że te oczy po prostu SĄ widoczne. Chustki są już przygotowane. Nowych włosów nie chciałam, ale ze względu na Gadę kupimy - wybieramy się w przyszłym tygodniu.
Gada przeżywa. Wie, że mama straci włosy i często o tym wspomina - mówi, że lubi moje włosy i chce, żeby zostały takie, jakie są... Rozumie bardzo dużo. Po wlewie przez kilka dni polegiwałam w łóżku i moja dziewczynka przychodziła się przytulać i dbała o mnie. Biega z termometrem i mierzy mi temperaturę, ciśnienie, namawia do zażywania tabletek ;) Jest cudowna.
Kotom śmierdziałam. Dopiero wczoraj wieczorem zaczęły się do mnie tulić, a wcześniej przychodziły, obwąchały i szły spać w swojej dziurze na kota. 
Chemioterapia boli. Cholernie. Jak skrzyżowanie wczesnej ciąży (w moim wydaniu) z salmonellą, grypą i okropną migreną. 
Za pół roku będę zdrowa. Za pół roku znów będę prawdziwą mamą. Mamą, jakiej ona potrzebuje!


sobota, 27 maja 2017

Matkę ugryzł kjab...

Matka Gady rusza na wojnę.

Czeka mnie bój o życie, zdrowie, kondycję psychiczną.

Przed naszą rodziną trudny czas. Od kilku tygodni nie biorę Gady na ręce, niedługo nie będę mogła jej nawet solidnie przytulić czy przy niej spać.

Planowaliśmy, że tego lata zrobimy Gadzie własny pokój.

Planowaliśmy, ale dokładnie 3 tygodnie temu znalazłam TO. Ugryzienie kjaba...

Szybkie badania i od kilku dni potwierdzona diagnoza, której się spodziewaliśmy.

Mam raka.

Moja trzyletnia córka musi przejść przez chorobę matki. Chorobę, która z pewnością odbije się na całej rodzinie.

Chorobę, której się cholernie boję, która mnie przytłoczyła i z którą nawet nie próbowałabym walczyć, gdyby nie ONI.


piątek, 28 kwietnia 2017

Rośnie, rośnie!

Dziecko mi dorasta!
Od wielu miesięcy podejmowałam próby odstawienia wieczornej butelki z mlekiem, ale nieletnia mlekopijka buntowała się z całych sił. Smoczki były jednorazowe, bo gryzoń pastwił się nad nimi, ale zrezygnować nie chciała. Nie powiodło się podawanie mleka w kubeczku, ani w kubku - młodociana odgryzła ustnik.  
Kolejną próbę podjęłam po świętach i TARAM! Młoda nie pije mleka z butelki ze smoczkiem! Swoją drogą nie pije w ogóle - zamiast mleka woła o owsiankę lub płatki z mlekiem, a o butelkę nie poprosiła ani raz!
Drugim problemem był biały szum, który towarzyszy nam całe noce. Młoda przy szumie zasypiała i budziła się, jak tylko przestało szumieć. Próby odstawienia szumu bywały, ale bez przekonania. Z przekonaniem zaczęłam odstawiać w lutym, jak przez tydzień nie było Gadziego taty. Nie udało się - bez szumu nie zasypiała.
Kilka dni temu zaczęła bez szumu zasypiać i spać!
Jeszcze tylko ojciec musi do tego dorosnąć ;)
Bo ojciec bez szumu nie śpi. Pierwszej nocy włączył sztuczny deszcz, jak kładł się spać, w kolejne noce szum pojawiał się o 5-5.30 nad ranem. Może i męża oduczę!

czwartek, 27 kwietnia 2017

Hity książkowe trzylatki

Gaduś książki kocha.
Budzi się z okrzykiem: Tato, czytaj!
W dzień woła: Dziadku, czytaj!
Wieczorem słyszę: Poczytaj mi, mamo!
Czytamy więc.

Gaduchny biblioteczka w tym momencie liczy zdecydowanie powyżej 100 pozycji, a od kilku miesięcy korzystamy również z miejskiej biblioteki - bez niej zginęlibyśmy marnie, bo Gada twierdzi, że w domu ma zbyt mały wybór książek.
Gadusia wciąż wypatruje listonosza z nadzieją, że ten przyniesie jej nowe książki. Ma jednak kilka swoich ulubionych pozycji:

1.
ROK W PRZEDSZKOLU - Hit nad hity, który zdetronizował i zostawił daleko w tyle Ulicę Czereśniową!
Kupiłam tę książkę jakoś w październiku, jak zaczęła się uprawdopodabniać wizja Gadzinego pójścia do żłobka i chciałam oswoić temat. No i Gada oszalała. Codziennie jeździła do babci, a książka (gruba, kartonowa, formatu A4) jeździła z nią. Gada chciała z nią spać. Gada chciała analizować przygody dzieci od nowa i od nowa! Dotąd minimum dwa razy w tygodniu ściąga tę pozycję z regału i sprawdza, co robi Dominik, z kim bawi się Frida i co znów napsociła Miłka.

Z tej samej serii spodobał jej się ROK W LESIE (nie mamy jeszcze swojego, więc skorzystałyśmy z biblioteki), ale zupełnym niewypałem był ROK W MIEŚCIE - inaczej narysowany okazał się totalnie nieatrakcyjny dla mojej panny.

2.
A JA NIE CHCĘ BYĆ KSIĘŻNICZKĄ - Grzegorz Kasdepke
Historia Marysi, która wolała być smokiem, albo chociaż basztą zamiast księżniczką, zagościła u nas dzięki świętemu Mikołajowi. Staruszek postarał się nawet, żeby w egzemplarzu mojej udomowionej baszty vel smoka znalazł się autograf autora!
Książka podbiła serca całej rodziny, aczkolwiek dziadkowie z pewną trwogą wyczekiwali momentu, kiedy Gada im każe położyć się na podłodze i leżeć niczym dawno schrupane kościotrupy...
Książka idealna dla dziewczynki, która śliczna jest jak księżniczka, ale krnąbrna jest przy tym niczym stado smoków.
Polecamy i chętnie wracamy!

3.
Seria Mądra Mysz o ZUZI.
Pierwsza pojawiła się u nas właśnie "Zuzia pomaga mamie" i dwuletnia wówczas Gada totalnie na punkcie tej książki oszalała. Obecnie ma kilkanaście pozycji o Zuzi oraz pojedyncze książeczki z serii Mądra Mysz: Mam przyjaciela (...). Z tych umiłowała sobie pielęgniarkę :)
Gada uwielbia Zuzię. Towarzyszyła Zuzi, gdy ta pierwszy raz szła do przedszkola, towarzyszyła Zuzi podczas wizyty u lekarza, razem z Zuzią przeżywała jej pierwszy bal przebierańców. 
Jednego tylko Gada nie chce przeżyć z Zuzią - nie pozwala czytać sobie "Zuzia nie korzysta z pomocy nieznajomego". Na próbę z biblioteki wypożyczyłam z bliźniaczej serii dla chłopców książeczkę pt. "Maks nie rozmawia z obcymi" i reakcja jest identyczna. Tutaj wiem, że u małej pojawił się jakiś strach i pracujemy nad tematem. Ale Zuzia do oswajania tematów jest doskonała!

4.
Seria KICIA KOCIA Anity Głowińskiej
Któż nie kocha Kici Koci? Gada kocha! Kicia Kocia pomogła nam oswoić temat lekarza (dzięki Kici Koci Gada na bilans dwulatka wkroczyła z pieśnią na ustach), Kicia Kocia pokazała Gadusi, że inne dzieci też zostają z babcią, gdy rodzice wychodzą do pracy i Kicia Kocia pokazała Gadusi, że w pokoju nie ma żadnych potworów!
Poszczególne części serii Gada rozróżnia po kolorach grzbietów książek!

5.
DUSZKI, STWORKI I POTWORKI Doroty Gellner
Gada ma jeszcze inny zbiór wierszyków tej autorki, ale te to zdecydowanie jej ukochane! Podobnie jak jedna z części Kici Koci, ta pozycja cudownie oswaja dziecięce lęki przed POTWORAMI! I pokazuje, że każde dziecko może być takim POTWOREM, jeśli zaniecha korzystania z mydła ;)

6.
Kartonowy "DZIEŃ MALUCHA" to książka, do której Gada bardzo często wraca, bo jak twierdzi, opowiada ona o niej samej. Gada uważnie śledzi, jak mała dziewczynka wstaje, je śniadanie, idzie do przedszkola ("Patrz mamusiu, jedna dziewczynka upuściła kubeczek z wodą!"), jak bawi się w domu i wreszcie jak idzie spać ("Mamusiu, dlaczego ona ma łóżko bez mamy i taty?")

7.
ULICA CZEREŚNIOWA
Gada ma pięć części - powyższe oraz NOC na ulicy Czereśniowej. Lubimy razem analizować poszczególne strony z wszystkich książeczek: "Patrz mamusiu, tutaj pani ma duży brzuszek! A tutaj ma dzidziusia!" Gada śledzi losy również losy kociej rodzinki: Ryski, Feliksa i ich czarno-rudej progenitury.

8. 

"Opowiem ci mamo, CO ROBIĄ KOTY" Nikoli Kucharskiej

Kolejna kartonowa, ale niekoniecznie dla maluchów. Gada namiętnie wybiera, które koty zabrałaby do domu z książkowego schroniska. Sprawdza, co kot ma w brzuchu. I co się kryje w jego ZAPASOWYM brzuchu. Zastanawia się, czy nasza Florka też ma w brzuchu robaka oraz czy Mela ma w środku odkurzacz ;) I zdecydowanie uważa, że ma za mało kotów, bo brakuje jej niektórych kolorów. Ma dziewczyna rację, musimy się dokocić!





9.
ELMER, czyli nowy hit Gadomiły. Nie mamy Elmera w naszych zbiorach, ale mamy naszą ulubioną bibliotekę. Gada uwielbia słonia w kratkę. Pojawił się pomysł podobnego ozdobienia naszej koty... Elmer fajny jest!










10.
Seria o PEPPIE. Miejsce ostatnie, bo niedawno szał minął - bajki nie czyta i nie ogląda. A książeczek zdążyliśmy zakupić ze czterdzieści ;)
Ulubiona część to o małej Peppie, bo tam występują dorastające razem przyjaciółki: Peppa i Suzy, a Gadusia ma przecież swoją ulubioną przyjaciółkę Zosię i uwielbia oglądać zdjęcia z ich pierwszych spotkań ;)

piątek, 10 marca 2017

Różne przypadki z życia dwuipółlatki

1. Gada kilka tygodni temu uczestniczyła w Chrzcie Stanisława. 
Na początek oświadczyła na środku kościoła, w którym akurat panowała błoga cisza, bo chrzest poza mszą, iż cyt. "Ja już kiedyś byłam w kościele". 
Następnego dnia opowiadała babci, że była w kościele, bo pan kropił Stasia. Ten pan ma sukienkę i kota Nabusia, ale kot gdzieś poszedł (fakt, opowiadaliśmy jej, że kilka lat temu w tymże kościele mieszkał kot o dumnym imieniu Nabuchodonozor, zdrobniale zwany Nabusiem.
Innym razem, w drodze powrotnej do domu, jak mijałyśmy kościół, monologowała w sposób następujący: "Tu jest kościół, w którym pan kropił Stasia. Byłam na tym kropieniu. Pamiętam to doskonale. Zaśpiewam o tym piosenkę: <Mija była w kościeeeele, pan kropił Staaasia, tatuś miał świeeeczkę, Mija widziaaaała".

2. "Mamusiu, dzisiaj są moje urodziny [nie były!]. Upiekę tort. Dam jajko, mąkę i będę mieszać. Trzeba dać masy malinkowej. Czerwony to mój kolor ulubiony! Zaprosimy: Stasia, Zosię, Marysię i Nel. Mamusiu, muszę mieć czerwoną sukienkę i czerwony prezent!"

3. "Listonosz, listonosz! To dla mnie książeczka! W takiej małej paczce musi być dla mnie książeczka". Otwieramy. Nie ma książeczki. "Oj, gdzie moja książeczka? Potrzebuję nowej książeczki!"

4. Gada ogląda na jutubie (tak, Gada ogląda jutuba...) filmik o kolorach - kolorowa ciastolina jest układana w jakiś kubeczkach. W pewnym momencie coś jej umknęło, więc w stronę nagrania kieruje pytanie: "Przepraszam, to była czerwona czy purpurowa?"

5. Usypiamy się. Tzn. ja zasypiam, młoda nie planuje. Trwa to już ponad godzinę, więc mówię jej, że idę zjeść kolację, a ona niech sobie poleży i może uda się zasnąć. Moment później słyszę "tup tup tup" i młodzież idzie przez korytarz do taty i oświadcza: "Tato, mama je kolację, musisz mnie usypiać!" Tata poszedł, opowiada bajkę o krasnalach: "Tato, ta bajka o krasnoludkach jest prawdziwa. Słyszałam o nich w przedszkolu".

6. Na tapecie jest ostatnio temat wróżki zębuszki - pojawiła się w dwóch książeczkach i Gada marzy o spotkaniu z nią, ale jeszcze duuuużo wody w rzece upłynie, zanim zębiska zaczną jej wypadać (pasowałoby, aby wcześniej wyrosły). W końcu poszliśmy na kompromis i obiecaliśmy, że jak wyrosną wszystkie zęby, to wróżka przyniesie prezent - akurat zażyczyła sobie lalkę, która mówi (dzień później już jej nie chciała). Opowiadamy jej, że jak wyrosną wszystkie zęby, to musi lalkę zamówić u wróżki, tak jak zamawia się u Mikołaja, bo to chwilę trwa, zanim wróżka sprowadzi lalkę - nabywa je w fabryce zabawek świętego Mikołaja.
Gada wymyśliła rozwiązanie, aby było szybciej:
"Mamusiu, widziałam koło sklepu takie duże sanki - kup je i pojedziesz do fabryki Mikołaja po lalkę. Moich małych sanek nie bierz, są potrzebne, bo muszę wozić Kitusia! Pojedziesz do Mikołaja daleko daleko do Finlandii i kup lalkę!" Zapytałam, kto będzie ją usypiał, jak pojadę do Finlandii, ale znalazła rozwiązanie: "Taaaatusiuuuu! Chodź! Mama jedzie do Finlandii po lalkę i musisz mnie tulić!"

7. A skąd Gada wie o Finlandii? Bo tata był niedawno i przywiózł fińskie książeczki o Muminkach i jajka niespodzianki z Muminkami (w jednym był Włóczykij, a w drugim Buka. Koniecznie musi jechać po następne, żebyśmy utrafili wreszcie Mumina).
Gadka: "Kiedy tata wróci z Finlandii?"
Babcia: "Za kilka dni przyleci."
G "Przyleci?"
B "Tak, przyleci samolotem."
Po chwili, z niedowierzaniem...
G "Samolotem? Tutaj? Gdzie będzie lądować? W ogródku?"

środa, 25 stycznia 2017

Gada w ramionach Marii Montessori czyli etap 3

Dokładnie tydzień temu z życiu Gadomiły rozpoczął się nowy etap. Gadomiła wstapiła do żłobka!

Pierwszego dnia odwieźliśmy młodocianą o 7.30 i ... poszła się bawić, a nas miała w nosie! Na godzinę 10.00 przewidziane było oficjalne otwarcie dla rodziców, jednak my nie mogliśmy w nim uczestniczyć i żeby Gada nie ostała się jako ta sierotka, poszła babcia. Gada owszem, babcię zauważyła, po dłuższej chwili. Usiadła nawet obok niej, a na dodatkowym krzesełku posadziła Kitusia. 
Bo Kituś również uczęszcza do żłobka. Jak się okazało Kituś strasznie płakał w szatni, kiedy tam sam zostawał. Na szczęście, jak na razie, za Kitusia nie kazali nam płacić czesnego.

Gada była w żłobie do 13 i ostatnie minuty były dla niej przykre, bo babcia miała być zaraz po obiedzie, ale panie opiekunki mówiły, że przez uroczystość obiad podany będzie nieco później i dziecko się rozżaliło. Sądziłam, że od tych emocji Gada padnie w dzień, ale gdzie tam! Zasnęła normalnie o 20.00 (wstaje nieco po 6.00).
W czwartek jednak poranek się powtórzył - była euforia, szybki całus na do widzenia i zabawa z dziećmi.

Po odebraniu Gady zadzwoniła do mnie mama i opowiedziała, że Gada troszkę płakała, bo panie próbowały ją położyć na drzemkę przedpołudniową i się nudziła. Hmm, drzemka przedpołudniowa? Dzieci miały spać dopiero po obiedzie, dlatego też akurat wtedy Gada jest odbierana, wszakże od roku nie śpi w dzień. Okazało się jednak, że dzieci zostały podzielone na grupy nie tak, jak zapowiadano na spotkaniu organizacyjnym (roczniki 2013-2014 miały być razem, jako takie prawie przedszkolaki). Maluchów jest jednak garstka i podzielili grupę równo i Gada była właśnie dzieckiem granicznym i trafiła do młodszej grupy, gdzie była jedynym dzieckiem bez pieluchy, mówiącym pełnymi zdaniami i NIE POTRZEBUJĄCYM SNU w dzień. Trafiła do grupy, w której do zabawy były tylko sortery i zabawki do ciągania na sznurku. Matka Gada się wku...rzyła, zadzwoniła do dyrekcji i następnego dnia dziecko było już w starszakach i ... wróciło ze znajomością piosenki!

W sobotę Gaduchna była rozczarowana, że zostajemy w domu, bo chciała jechać do dzieci. Potem, w nocy z soboty na niedzielę odezwał się PAN ZĄB. Bolał tak, że Gada dwie noce przepłakała, pojawił się katar, potem od spływającego kataru kaszel. Gada kiblowała więc dwa dni u babci, ale dzisiejszego poranka oświadczyła, że ona z Kitusiem jedzie do przedszkola, a dopiero potem do babci. I pojechali. Szczerze powiedziałam paniom, że dziecko zdrowe, lecz zasmarkane (już mniej), ale panie zgodziły się dziecko przyjąć i nas nie odesłały. Za 4 godziny młodą odbierze moja mama i mam nadzieję, że zachwyty nie ustaną.

A jak się ma metoda Montessori? Do żłobka zostało zapisanych ok. 30 dzieci, po tygodniu jest ich o kilkoro mniej - rodzicom się metoda nie podoba. Od jednej z mam, która wypisała córkę po pierwszym dniu, a także od kilku osób, które ostatecznie nie zapisały wcale, usłyszałam, że DZIECI NIE MAJĄ SIĘ CZYM BAWIĆ. Koleżanka, mama rówieśniczki Gadusi, powiedziała mi, że to nie jest placówka na poziomie jej dziecka (?) i że puści córkę dopiero we wrześniu do "normalnego" przedszkola. Ludziom się nie podoba, że jest buro (nie jest, są kolorowe ściany, w kilku miejscach są na nich bardzo barwne malowidła; są też kolorowe materace, na których dzieci się bawią), że nie ma zabawek (faktycznie, nie ma plastikowych, grających zabawek), że dzieci będą się brudzić (no mam nadzieję, że moja mała zmywaczka naczyń będzie mogła się taplać w wodzie do oporu) i  że będą się nudzić (to od opiekunek zależy, czy dzieci będą się nudzić. Panie opiekunki wyglądają jednak na ciepłe i serdeczne osoby, które potrafią sprawić, że na buziach dzieci goszczą uśmiechy). Nam się podoba, ale i Gada jest przyzwyczajona do zabawek z ikei, a one są w dużej mierze zgodne z tym, co w żłobie można znaleźć. 

Najważniejsze zaś, że SĄ DZIECI! Bo o ile latem na spacerach Gada dzieci spotyka dużo, o tyle zimą dzieci (jak co roku) WYGINĘŁY.

wtorek, 17 stycznia 2017

Gada dla WOŚPu

W niedzielę Gada wsparła Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy w nowy, lepszy sposób. 

Od lat jestem w naszym lokalnym Sztabie. Oficjalnie jestem tylko członkiem, nieoficjalnie jestem Szyją Sztabu (Szyja kręci Głową Sztabu). Ja Sztab rejestruję, ja organizuję wolontariuszy, przygotowuję imprezę finałową i wydarzenia finałowe i ja Sztab rozliczam. W związku z tym, w tym roku zarejestrowałam piękną Wolonariuszkę - 2,5 letnią Gadomiłę. 

Troszkę się bałam, jak to wyjdzie w praktyce - czy Gada się nie znudzi i nie oświadczy, że wraca do domu, czy nie będzie marudna, czy będzie chciała oddać puszkę (!) ?


Była totalnie bezproblemowa. Wrzucającym do puszki wesoło śpiewała kolędę (!) pod tytułem "Panie Janie". Tak, to kolęda. Jedna z trzech jej ulubionych - lubi też "Chała na wysokości" i "Pasterze uciekajcie, pani urodziła". 

Na pytanie, czy wie, dla kogo zbiera, odpowiadała, że "zbiera pieniążki dla chorych dzieci". W kuluarach uzupełniała, że musi mieć tych pieniążków dużo i wszystkich przekonywała, żeby jej koniecznie dołożyli. W rewanżu proponowała całą kieszeń serduszek.

Z oddaniem pieniędzy nie było problemu - paniom liczarkom grzecznie zrobiła PA PA i pobiegła tańczyć pod sceną, a jak już totalnie przemokła - odjechała z tatusiem w siną dal. Czyli do domu.
Od poniedziałku natomiast zaczęła w skarbonce gromadzić pieniądze na przyszły finał. 

Gada uzbierała 400 zł, a oto wynik naszego maleńkiego Sztabu na końcu świata:

Moja mała dziewuszka!

środa, 11 stycznia 2017

Bezdzietni teoretycy a sen dziecka

Wspomniałam koleżance z pracy, iż czeka mnie i Gadziego Tatę za kilka tygodni wieczorne wyjście, z którego raczej wykręcić się nam nie pasuje, a budzi ono moje spore obawy. Obawy, albowiem młodociana zwykła zasypiać w towarzystwie moim bądź swojego taty - moja mama usypiała ją na drzemki dzienne, druga babcia nie usypiała nigdy. Zaplanowaliśmy wobec tego, że na rzeczoną imprezę pojedziemy dopiero, jak młodzież zaśnie, czyli ok. 20.30-21.00. 
Bezdzietna koleżanka wyraziła dezaprobatę. Bezdzietna koleżanka skrytykowała nas, że robimy z dziecka kalekę, że Gada jest już duża i powinna zasypiać sama. Jej siostra na imprezy zaczęła chodzić, gdy dziecko miało kilka tygodni i dzięki temu siostrzenica jest nauczona spać w każdym miejscu i w każdych warunkach. Powinniśmy jechać na imprezę, zacząć chodzić do kina, a dziecko zostawiać dziadkom. Że nie zaśnie? Zaśnie! Chwilę popłacze i zaśnie!

Jakie, ku(.)wa popłacze?

Mam dziecku fundować traumę w imię swojej chwilowej przyjemności? 

Sorki, dziękuję. Psychika mojego dziecka jest dla mnie ważna. Skoro Gada mnie potrzebuje, to będzie moje towarzystwo mieć. A potrzebuje ewidentnie - od dłuższego czasu mamy na tapecie temat samodzielnego spania młodej - w sierpniu zobaczyła, że jej przyjaciółka już nie śpi z rodzicami, tylko dostała własny pokój z WŁASNYM ŁÓŻKIEM. Od tej pory Gadunia regularnie zauważa: "Mamusiu, a dlaczego Kitusia (czyt. Kicia Kocia) nie śpi ze swoją mamą?", "Mamusiu, a gdzie leżą mama świnka i tata świnka? Dlaczego oni nie leżą z Peppą i Georgem?"

Na moje wieczorne propozycje, że może wyjdę z pokoju po czytaniu bajek jest kategoryczny sprzeciw i prośba: "Mamusiu, przytul mnie, proszę".

Nie będę dziecku tego przytulania odmawiać. Jak przyjdzie na to pora, to sama zdecyduje, że ona woli spać sama, a my mamy jej nie przeszkadzać.