Mama Gada idzie na łatwiznę

czwartek, 7 kwietnia 2016

Najlepszy czas na dziecko

Mówi się, że na dziecko nigdy nie jest odpowiedni moment, dlatego warto rozmnażać się, póki człowiek młody i mu się chce zarywać noce. Jak widzę, również zdecydowana większość blogerek parentingowych to dziewczyny, które studia kończyły już jako matki, czasem nawet nie tylko niemowląt ;) Może i ja byłabym skłonna się temu poddać, gdyby nie fakt, że moim mężem, a wcześniej przez 9 lat nieformalnym towarzyszem życia, jest facet o niezwykle odpowiedzialnym podejściu do życia. Dla wielu to zaskakujące, bo jakże to, najpierw długie włosy, potem dredy na głowie, a gość taki racjonalny?! Jednak tak jest i mnie, w gorącej wodzie kąpaną, wielokrotnie stopował. I dlatego też, gdy miałam pierwszy wściek macicy, gdzieś w okolicy mojego ćwierćwiecza, nie skończył się on ciążą. Nie bez znaczenia jest również fakt, że kiedy ja ten wściek zaliczałam, on zaliczał egzaminy na studiach - młodszy ode mnie o 2 i pół roku sam był sporo na dzieci za młody.
Decyzję o ciąży podjęliśmy w najlepszym dotąd momencie w naszym życiu. W tym czasie mój Oblubiony miał już pewną umowę w sensownym miejscu, a ja cieszyłam się posiadaniem pełnego etatu - wprawdzie wówczas tylko na zastępstwo, ale jednak miałam perspektywę świadczenia macierzyńskiego liczonego od pełnego etatu, a nie od połówki. Dodatkowo wiedziałam, że załapię się na roczny macierzyński, co było o tyle istotne, że o wychowawczym nigdy mowy nie było, bo nas na taki luksus nie stać.
Wcześniej, przez 11 lat naszego związku, byliśmy albo uczniami, albo studentami, albo stażystami...
Urodziłam młodą w wieku 30 lat i uważam, że był to czas idealny. Nie mam stresu, że muszę jeszcze skończyć studia, nie martwię się, że nie mam pewnej pracy. Własnego dachu nad głową pewnie nie doczekamy się nigdy, ale ten współdzielony z teściami jest całkiem niezły i dysponujemy niezłymi warunkami mieszkaniowymi. A w razie czego mamy zdolność kredytową ;) Nie boję się, że nie wyrobię się z drugim, bo 1. jeszcze nie wiem, czy tego drugiego pragnę; 2. obydwie moje babcie swoje ostatnie dzieci rodziły w wieku lat 40, więc czasu mam od groma.
Cieszę się, że w wieku lat dwudziestu kilku noce zarywałam tylko okazjonalnie, na imprezach. Cieszę się, że następnego dnia mogłam te imprezy odespać. I cieszę się, że w ogóle mogłam na te imprezy chodzić, bo jestem przypadkiem, który nie potrafi iść na imprezę zostawiając w domu małe dziecko. Nie potrafię i już. Ostatni raz na koncercie byłam na samym początku ciąży, a potem czułam się jak wyprana w pralce i już nigdzie nie chodziłam. Przez pierwszy rok życia mojego dziecka nie zdarzyło mi się być poza domem w porze jej kąpieli i snu,a odkąd do pracy wróciłam zdarza mi się to, owszem. Wyłącznie służbowo.
Za kilka dni gra u nas w mieście Analogs. Zapowiedziałam mężowi, że spędza wieczór z córcią, a ja wybywam się bawić. Zapowiedziałam, on przyjął do wiadomości i sprzeciwu nie wyrażał (spróbowałby!), a ja już dzisiaj wiem, że nigdzie nie pojadę. Co to za frajda jechać na imprezę, jeśli wiem, że moja córeczka nie będzie chciała iść spać bez mamy? Co to za frajda jechać na koncert bez Męża, a nie ma opcji, żeby młodą ktoś inny wykąpał i położył spać.
Cieszę się więc, że jako młoda dziewczyna mogłam sobie bezstresowo pojeździć po koncertach. Cieszę się, że mogłam pić tanie wino i nie martwić się, że przez moje żulerstwo ktoś mi dziecko odbierze. Wtedy dziecka nie miałam, a teraz w tanim winie nie gustuję (nigdy nie gustowałam, ale cóż, ono było TANIE!).