Mama Gada idzie na łatwiznę

czwartek, 4 stycznia 2018

żyję z tym rakiem

Dzisiaj miesiąc od operacji. Już od jakiegoś czasu nie boli, a ręka jest prawie całkiem sprawna. Nie jestem amazonką - operacja miała znacznie mniejszy zakres.
Zaskoczyły mnie jednak wyniki histopatologiczne. Okazało się, że poza guzami, o których było wiadomo, które były widoczne na USG i MMG, które zbadane były w biopsjach, była niespodzianka. Był gratisowy guz już poza węzłami chłonnymi.
I mimo mojego hura optymizmu, wciąż się boję. Boję się, że powoli umieram.
I wbrew temu, co zawsze myślałam, nie chciałabym umrzeć nagle. Wolę się przygotować. Przygotować Gadę. Przygotować Najbliższych.

Tata Gady nie pozwala mi się poddać, przekonuje, że dziadostwo wycięte, to już z górki. Oby! Za tydzień zaczynam hormonoterapię, niedługo później radioterapię. Boję się okrutnie - na czas naświetleń wyprowadzam się z domu, bo niemożliwe będą codzienne dojazdy po 130 km w jedną stronę. 
Serce mi pęka na myśl o rozłące z moją małą Królową ;(

A ZUS mi w zdrowieniu nie pomaga...