W niedzielę Gada wsparła Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy w nowy, lepszy sposób.
Od lat jestem w naszym lokalnym Sztabie. Oficjalnie jestem tylko członkiem, nieoficjalnie jestem Szyją Sztabu (Szyja kręci Głową Sztabu). Ja Sztab rejestruję, ja organizuję wolontariuszy, przygotowuję imprezę finałową i wydarzenia finałowe i ja Sztab rozliczam. W związku z tym, w tym roku zarejestrowałam piękną Wolonariuszkę - 2,5 letnią Gadomiłę.
Troszkę się bałam, jak to wyjdzie w praktyce - czy Gada się nie znudzi i nie oświadczy, że wraca do domu, czy nie będzie marudna, czy będzie chciała oddać puszkę (!) ?
Była totalnie bezproblemowa. Wrzucającym do puszki wesoło śpiewała kolędę (!) pod tytułem "Panie Janie". Tak, to kolęda. Jedna z trzech jej ulubionych - lubi też "Chała na wysokości" i "Pasterze uciekajcie, pani urodziła".
Na pytanie, czy wie, dla kogo zbiera, odpowiadała, że "zbiera pieniążki dla chorych dzieci". W kuluarach uzupełniała, że musi mieć tych pieniążków dużo i wszystkich przekonywała, żeby jej koniecznie dołożyli. W rewanżu proponowała całą kieszeń serduszek.
Z oddaniem pieniędzy nie było problemu - paniom liczarkom grzecznie zrobiła PA PA i pobiegła tańczyć pod sceną, a jak już totalnie przemokła - odjechała z tatusiem w siną dal. Czyli do domu.
Od poniedziałku natomiast zaczęła w skarbonce gromadzić pieniądze na przyszły finał.
Gada uzbierała 400 zł, a oto wynik naszego maleńkiego Sztabu na końcu świata:
Moja mała dziewuszka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz