Mama Gada idzie na łatwiznę

wtorek, 8 marca 2016

Samodzielność (prawie) dwulatka

Jestem matką-panikarą, więc chcę czy nie - porównuję moje dziecko z rówieśnikami. I czasem moje dziecko wypada w tych rankingach dobrze, a czasem tak sobie... Czyli na przykład: mam ogromnie sprawne fizycznie dziecko, ale jest to dziecko, które mówi w swoim języku.
Ciocia Gadusi pracuje z babką, której synek jest kilka dni starszy od Gadusi. I ta babka często opowiada o swoich metodach wychowawczych i chwali się, jakie znakomite skutki to przynosi. Chłopczyk jest drugim dzieckiem tej kobiety i bodajże czwartym jej partnera, więc doświadczenie mają i jeśli mieli się na jakiś błędach nauczyć, to już się to stało. Przynajmniej w teorii.
Otóż babka chwali się, że każdy weekend spędzają z partnerem we dwójkę. Starsza dziewczynka jeździ do ojca, młodszy malec jest w każdy piątek odstawiany do babci do innego miasta. Ponieważ rodzice dużo pracują, to bywa, że dziewczynka w tygodniu nocuje u koleżanek, a młodszy u opiekunki ze żłobka (!). Matka dzieci cieszy się, że malec jest bardzo samodzielny, bo dzięki takiemu "nie cackaniu się" potrafi sam sobie wziąć jedzenie i zająć się sam sobą - siedzieć w swoim pokoju i oglądać bajki.
A jak to wygląda z naszego punktu widzenia? Panna Gadomiła jest wypieszczona, wytulona i wykochana. Śpi z nami i to my sobie wciąż nie wyobrażamy, że mogłoby się to już zakończyć. Asystujemy jej niemal na każdym kroku, bo nasza "hajnidka" tej asysty wymaga, aczkolwiek im jest starsza, tym częściej i dłużej potrafi się sama bawić. Staramy się naprawić nasz błąd i nie sadzać jej przed bajkami, zamiast tego godzinami czytamy książeczki, lepimy z ciastoliny i pilnujemy podczas szalonych akrobacji. Kiedy Gadusia jest głodna, prowadzi nas do kuchni i pokazuje, żeby podsadzić ją do drzwi lodówki. Drzwi sama otwiera, sama też wyjmuje to, na co ma ochotę. Jeśli trafi się, że jest to np. jogurt naturalny, to odstawiona na podłogę, sama ze swojej szafeczki wyjmuje miseczkę, z szuflady łyżeczkę, a z innej szafki płatki owsiane, które bardzo lubi jeść z jogurtem. Sama przekłada jogurt do miski, sama dosypuje do niego owsianki, sama miesza swoją miksturę. Czyli Gadunia potrafi zadbać o swoje wyżywienie zapewne nie gorzej, jak jej super samodzielny rówieśnik, którego do snu tuli opiekunka żłobkowa. 
Gadunia każdego dnia rano wybiera sobie strój. Kiedy pada hasło do wymarszu z domu, młoda przynosi sobie buty, kurtkę i czapkę. Czasem konieczne jest wprowadzenie moich modyfikacji, często nie po myśli dziecka, bo młoda upatrzy sobie przy 10 stopniach np. buty na siarczyste mrozy i letnią kurtkę. Dziewczynka stara się samodzielnie ubierać - z butami idzie już bardzo dobrze, z innymi częściami garderoby nieco gorzej. Świetnie natomiast idzie rozbieranie się - bywa, że w nocy młoda ściąga piżamkę. Szkoda, że po to, aby móc się drapać...
Gadunia nie lubi, kiedy smarujemy jej buzię kremem, uwielbia natomiast robić to samodzielne. Złości się, kiedy zabieram się do mycia jej ząbków (już ma ich prawie pięć!), bo ona MUSI robić to samodzielnie. Pociesznie wygląda, kiedy podczas wieczornych ablucji młoda staje pod strumieniem wody i myje sobie najpierw buzię, rączki i brzuszek, jak pod ten strumień podstawia najpierw jedną, potem drugą nóżkę, jak podstawia pupę, aby ją porządnie umyć. 
Wózek już od dłuższego czasu mógłby dla nas nie istnieć (szczęśliwie mamy w niedalekiej perspektywie odbiorcę, więc nie będzie konieczności wynoszenia tej kobyły na strych), albowiem Gadomiła (w tym miejscu musiałam się poprawić, bo z rozpędu wpisałam jej prawdziwe imię ;) ) na spacery uczęszcza pieszo. 
Ostatnio pisałam, że Gaduśka obrała już sobie obowiązek domowy - karmienie kotów. Wywiązuje się z niego znakomicie. Koty nam utyły tej wiosny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz